Wikipedia mówi, że
reakcja łańcuchowa jest w istocie „serią jednostkowych reakcji
następujących jedna po drugiej i jest niemożliwa do zatrzymania”.
W Reakcji łańcuchowej Jakuba Pączka mamy trójkę zagubionych
bohaterów, czyn jednego z nich zapoczątkuję lawinę, która
zmiecie ich pozornie „ułożony” świat z powierzchni ziemi.
Marta i Adam, narzeczeni,
którzy zdają się brać ślub za karę. Żadne nie wydaje się być
szczęśliwe perspektywą nowego rozdziału w ich życiu, ba, żadne
nie wydaje się czerpać przyjemności z przebywania we własnym
towarzystwie. Wydaje się, że mają wszystko - wystrzałowy
apartament z widokiem na Warszawę, bogatych rodziców/teściów
fundujących wesele marzeń, fajnych przyjaciół gotowych pomóc w
każdej sytuacji. Jednak to „bycie ustawionym” na samym początku
dorosłego życia nie sprawia im radości, bo kiedy pozornie ma się
wszystko, zawsze musi pojawić się jakiś problem z zewnątrz. Tym
problemem okazuję się zaginięcie byłej dziewczyny Adama - Kasi.
Adam ciągany po komisariatach w roli świadka, nagabywany przez
matkę zaginionej zamyka się coraz bardziej w sobie, co jeszcze
bardziej wpływa na jego relację z Martą i ich wspólnym
przyjacielem Pawłem.
Trójkąt miłosny
Reakcji łańcuchowej wydaje się być całkiem wiarygodny patrząc
na życie współczesnym dwudziestoparolatków, którzy sami nie
wiedzą czego chcą. Niby stabilizacji, na którą nie są gotowi,
niby spełniać marzenia i pielęgnować pasję, a kończą na
oglądaniu pornoli w kapciach. Wiarygodny w kontekście pewnej grupy
społecznej - młodych, pięknych i bogatych. Z kim sypiać i czy
sukienkę ślubną kupić za 3 czy 7 tysięcy. I niby widać ich
wewnętrzny sprzeciw na to co serwuje im życie po ich wiecznie
skwaszonych minach, ale czy dzieciaki które zachłysnęły się
dostatkiem potrafią zawalczyć o siebie, oczywiście, że nie.
Pączek w swoim debiucie przedstawił nam plejadę emocjonalnych
kalek. Trochę smutny to obraz mojego pokolenia. Trochę fałszywy,
trochę schematyczny. Chyba szukamy w nim problemów na siłę, co
idealnie pokazuje rozmowa głównego bohatera z ojcem o tym, że ich
pokolenie miało przynajmniej o co walczyć, a nasze nie ma –
serio? Ile razy można wracać do tych wyświechtanych tez?! Walczyć
zawsze jest o co, na przykład o niezależność – wystarczy tylko
wstać z kanapy i wyjść z portfela swoich rodziców. To naprawdę
fajne uczucie móc decydować o sobie. Wszystkim zagubionym
dorosłym-dzieciakom to polecam.
Wikipedia mówi, że reakcja łańcuchowa jest w istocie „serią jednostkowych reakcji następujących jedna po drugiej i jest niemożliwa do z...