Henry jest głową rodziny. Zajmuje się młodszym bratem, pilnuje by matka nie grała za dużo w gry wideo, czuwa nad domowymi finansami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Henry ma tylko (prawie) 12 lat... Chłopak to mały geniusz, dzięki czemu szybko wychodzi na prowadzenie w domowym zaciszu, do tego stopnia, że jego matka Susan (Naomi Watts) nie potrafi podjąć żadnych ważnych życiowych decyzji bez wcześniejszej konsultacji z nim. Pewnego dnia Henry odkrywa, że jego sąsiadka ma problemy i tworzy plan ratunku dziewczynki. To tylko początek dramatów jakie czekają na rodzinę Carpenterów.
Twórcy określili „Powieść Henry'ego” jako mieszanka dramatu i thrillera. Część thrillerowa jest mocno naciągana... 11-letni chłopiec tworzący plan zbrodni niemalże doskonałej? Takie rzeczy tylko w Ameryce... Najgorsze jest jednak to, że jego matka (mimo tylko początkowych, nieznacznych sprzeciwów) postanawia wcielić plan syna w życie. Dorosła kobieta nie jest w stanie znaleźć innego, bardziej logicznego, wykonalnego, legalnego wyjścia z sytuacji jak to, co w swoim czerwonym notatniku zapisał jej syn. Rozumiem, że 11-latkowie mają bujną wyobraźnię, nawet Ci wyjątkowo inteligentni, ale dorosła, wydawać by się mogło dojrzała kobieta? Łapałam się za głowę przynajmniej 3 razy podczas seansu.
Podsumowując: „Powieść Henry'ego” nie jest filmem złym, dzieciaki są przeurocze, historia (przynajmniej ta dramatyczna część) angażuje, bo bohaterowie napisani zostali tak, że łapią za serduszko. Niestety im dalej w las, tym wydarzają się coraz to bardziej niestworzone historie, a bohaterowie im starsi tym bardziej irytujący. Film idealny, jeśli macie ochotę na wieczorny, jednorazowy seans. Tylko tyle.
Henry jest głową rodziny. Zajmuje się młodszym bratem, pilnuje by matka nie grała za dużo w gry wideo, czuwa nad domowymi finansami. Ni...