India Stoker: He used to say, sometimes you need to do something bad to stop you from doing something worse.
Na film Stoker poszłam z
kilku powodów. Trailer jest jednym z tych, który potrafi naprawdę
rozbudzić ciekawość. Świetna muzyka i klimat. Goode i Wasikowska wyglądają wyjątkowo "creepy" w nim,
a do ostatniej mam filmową „słabość” odkąd zobaczyłam ją w
serialu Terapia. Już wtedy jej Sophie zrobiła na mnie wrażenie.
Tym razem Wasikowska też dała radę – jest jednym z powodów, dla
którego po film warto sięgnąć. Goode zresztą też, wujek Charlie z jego nienagannymi manierami, stylowym ubiorem i ujmującym uśmiechem - powala. Ponadto autorem scenariusza jest nie kto inny, jak Wentworth Miller - tak, ten od Skazanego na śmierć. Tym bardziej byłam ciekawa.
India,
come and say hello to your uncle Charlie.
Rodzina Stokerów wygląda trochę, jakby wyrwana z innej epoki. Mieszkają w wiktoriańskiej willi otoczonej ogrodami, ojciec z córką chadzając na polowania przywożą kolejną zwierzynę do wypchania, w czasie kiedy matka (Nicole Kidman) przechadza się po domu w zwiewnych sukniach, zajęta nie do końca wiadomo czym, poza piciem wina oczywiście. Ucieka od codzienności, gra pozorów wypełnia jej każdy dzień. Udaje kochającą żonę, udaje matkę, udaje panią domu, w rzeczywistości nie będąc żadną z tych osób. Indię (Mia Wasikowska) poznajemy w dniu jej 18 urodzin, w dniu śmierci jej ojca, w przeddzień pogrzebu, na który zjawia się dawno niewidziany wuj Charlie (Matthew Goode). Dawno niewidziany przez niektórych, dla Indii nigdy nie przedstawiony, jak się potem okaże – dla jej własnego bezpieczeństwa. Pierwsze skojarzenie po filmie - przecież Charlie jest, jak Norman Bates z Psychozy - nawet fizycznie jest do niego podobny (potem doczytałam, że Miller pisząc scenariusz dużo motywów zaciągnął z Cienia wątpliwości Hitchcocka, jednak hitchcockowski motyw likeable criminal jest tu widoczny, stąd moje skojarzenie z Psychozą, którą oglądałam w przeciwieństwie do Cienia wątpliwości). Wujek Charlie skrywa kilka mrocznych sekretów, ale jego urok osobisty powoduje, że trudno długo pozostać obojętnym, uwodzi każdego a już najbardziej zależy mu na siostrzenicy. India mimo, iż początkowo stara się opierać, w końcu ulega. Okazuje się, że mają wiele wspólnego.
Just as a flower does not choose its color, we are not responsible for what we have come to be.
Ten film to realizatorska perełka. Jednak pod świetnymi zdjęciami, mistrzowską formą kryję się tak naprawdę kolejny amerykański thriller. Przewidywalny. Szkoda. Zdjęcia są genialne, nadają całemu filmowi charakteru, "creepy" nastroju, co ja osobiście bardzo w takich filmach lubię. Kiedy patrzysz na to, co dzieje się na ekranie i czujesz się niekomfortowo, nieprzyjemnie, bo kontakt wzrokowy jest zbyt intensywnie nachalny, przypadkowy dotyk zbyt długi, westchnięcia zbyt głośne, przyjemność zbyt oczywista. Detale i szczegóły tak bardzo rzucają się w oczy, coś sugerują nic od razu nie wyjaśniając. Wydaje nam się się, że coś wiemy, by po chwili okazało się, że to tylko część historii. Reżyser (Chan-wook Park) trochę nam miesza w głowach, pokazując coś z pozoru błahego, co za chwilę spowoduje ten nieprzyjemny dreszcz. Detale, dźwięki, obrazy, niepokój – to Stroker.
Podsumowując: Uczta dla oka. Fabularnie przeciętny. Mimo to ogląda się dobrze, przecież nie każdy film musi być niezwykle oryginalnych arcydziełem, by być wartym obejrzenia. Polecam wybrać się do kina, dla świetnej gry aktorskiej Wasikowskiej i Goode'go, Kidman niestety - nic ciekawego. No i polecam ścieżkę dźwiękową - tu.
6.5/10 (musi być połówka, inaczej się nie da w tym wypadku)
6 Comments